Na początku tygodnia dostałem do recenzji książkę autorki, która pochodzi z mojego miasta. Geriavity to powieść w 49 kapsułkach mających pomóc na zniechęcenie, smutek i zimowe przesilenie, jak mniemam. I faktycznie, trudno się nie śmiać (szczególnie na początku książki).
Geriavity to my wszyscy. Jeśli masz 8 lat, jesteś małym geriavitem. Jeśli jednak masz na karku czterdziechę, to geriavit z ciebie zaawansowany. Tak twierdzi bohater powieści Renaty Chołuj. Termos, jak żartobliwie mówią o nim znajomi (albo już mniej sympatycznie, ale równie prześmiewczo studentki medycyny) to taki trochę cynik, orędownik spokoju, stroniący od kobiet (prywatnie, bo zawodowo, jako ginekolog, już niekoniecznie) lekarz. Po czterdziestce postanawia się ustatkować, narzeczoną ma, mamusię kochającą tak bardzo, że aż za bardzo, również. Jak przeciętny Polak, doktor Szroniewski zna się na wszystkim. I odreagowuje to, bo pisze dziennik, właściwie to komentuje w nim świat. Oprócz krytyki środowiska lekarskiego, krytyki kolegów, zakupów, spraw damsko-męskich, kościelnych nauk przedmałżeńskich (w tym prowadzącej je staruszki), matki i jej sąsiadki, pacjentek, kolegi uzależnionego od niewybrednych żartów i komentarzy pod adresem kobiet, własnych damsko-męskich przemyśleń i jeszcze kilku innych spraw, dostaje się też politykom, dziennikarzom, mediom (a nawet sprzedającej bułki ekspedientce). Bo ta książka to krytyka współczesnego świata, czasem ironiczna, czasem mocna i odważna, często prześmiewcza. Bohater właściwie niczego się nie boi, spontanicznie mówi to, co mówi. Właściwie nie znajduje sobie takiej sfery, która byłaby dla jego poglądów pewnym tabu. Czasem trochę jest to przerysowane, czasem może trochę aż nazbyt, ale i bohater jest tylko medium, za pomocą którego przejaskrawiony świat możemy obejrzeć.
Wykorzystano tu sprytny zabieg autorski: przerzucenie całej odpowiedzialności na bohatera. Tym sposobem doktor mówi swoim głosem, czasem pełnym wielkich osądów i spostrzeżeń socjologiczno-społecznych, innym razem wyrwie mu się coś niepoprawnego politycznie na temat płci, albo innych sfer życia, które swobodnie można wykorzystać przy analizie naszych narodowych stereotypów (nie tych o nas, ale tworzonych przez nas), to sobie rzuci kolokwializmem, to skrytykuje konsumpcyjny tryb życia. Tym sposobem udało się osiągnąć cel i pozbawić siebie osądów czytelników. Bardzo często jest tak, że poglądy bohatera oceniamy przez pryzmat myśli autora, a to całkiem dwa inne światy. Bohater Renaty Chołuj jest lekko cyniczny, sarkastyczny, to trochę taki błazen na dworze króla: wyśmiewa się ze świata, ale dostrzega problemy, które wymagają uzdrowienia. Choć kpi, to za tym śmiechem czeka gorzka refleksja.
Czasami ta wizja wprost wychodzi z kart książki: jadąc autobusem przez
Lublin, gdy już machnąłem ręką na to, że śmieję się w zatłoczonym i
pesymistycznie do życia nastawionym tłumie pasażerów, nagle uświadomiłem
sobie, że w autobusie na cały pojazd najpierw kierowca słuchał Last Christmas,
a potem jakieś disco polo. Gdyby autorka była w tym miejscu i w tym
czasie, pewnie doktor też by to wykpił w swym dzienniku. Bo czytając Geriavity, myśli się już Szroniewskim, wyszukując codzienne absurdy, paranoje. I właśnie takie zabawne perełki.
Historia jest prosta, bohaterowie również. Czasami można mieć wrażenie, że są albo biali, albo czarni, często przerysowani. A to postaci w utworze budują fabułę. Tyle, że ich zachowania, wygląd, osobowość pochodzą z subiektywnego osądu Tomasza Szroniewskiego. Przejaskrawienia i oceny, złośliwe oceny i komentarze, naturalne chęci i zniechęcenia, pojawiające się przy opisie bohaterów, są subiektywne. Świat ukazany przez Szroniewskiego również jest jego autorską wizją, niekoniecznie czasem bliską prawdzie.
To nie przekaz ex cathedra, a swobodna wariacja o świecie współczesnym, nie dosłowna, nie ze wszystkim trzeba się zgadzać, nie oznacza to jednak, że bohater książki w wielu kwestiach nie ma racji.
Bo czy nie jest tak, że żyjemy w świecie, którym rządzi tabloid, porady z kolorowych damskich pism i waśnie? Nie wszędzie, są wyjątki, ale w wielu sferach życia tak jest.
Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Nokturn
Zapraszam także do polubienia strony na FB mojego drugiego bloga, w którego tworzenie wkładam ostatnio wszystkie swoje siły. Tam też pojawił się wpis, w którym również wspominam o Geriavitach (klik)