Nie dostaniemy książki pseudonaukowej. Wraz z autorem skupimy się na treściach o wiele ważniejszych. Choćby pierwsze lepsze zagadnienie z brzegu: czym jest miłość? Jak walczyć z letniością wiary (czyli z nauki Kościoła wybieranie jednych treści, a odrzucanie innych). Przyjdzie też pomoc dla zniechęconych Mszą świętą (której niewłaściwe postrzeganie może wyrządzić wiernym prawdziwą duchową krzywdę) lub niepewnych co do sensu spowiedzi w kratkach konfesjonału. Pytania jak najbardziej uniwersalne, ale jednocześnie ważne. Ważne przede wszystkim wtedy, gdy uświadomimy sobie fakt, że zadane przez młodzież - przez tych, którzy wkraczają w dorosłe życie (także to religijnie zaangażowane), mają kontakt z rówieśnikami z różnych środowisk, z domu wynoszą różne stanowiska wobec świata (moralności i praktyk chrześcijańskich także), szybko wyłapują genezę zachowań innych ludzi. To wszystko pozwoliło opracować książkę, która jest wynikiem spotkań ojca Lecha z uczniami różnych szkół. Te cechy pozwoliły z całego mnóstwa różnych tematów wybrać te najistotniejsze (książeczka nie jest gruba, musiała objąć zatem sprawy najważniejsze, głównie związane z sakramentami, ale moralnością, poznaniem Boga, otwarciu się na bliźniego). Autor przy okazji czerpie wiele od dwóch ostatnich papieży, szczególnie wtedy, gdy pisze o Kościele ubogim i dla ubogich. Tworzy tak naprawdę książkę dla młodzieży, ale przy okazji tak jakby i skierowaną do wszystkich niezależnie od wieku (bo przecież wszyscy wierzący tworzą Kościół). To, co wyróżnia tę pozycję, to język - przede wszystkim młodzieżowy.
Czyli jaki? Obfity we wtrącenia, zwroty z uczniowskiej gwary, umożliwiający stworzenie skondensowanej formy, dzięki której treści zawarte w książce płynnie przechodzą jedna w drugą. Momentami autor czuje się tak, jakby snuł gawędę. To dziwne, ale czytając ma się wrażenie jakby nie obcowało się ze słowem pisanym poruszającym (ważne, więc skomplikowane) treści związane z wiarą, ale słuchało się ojca Lecha. Język jest chyba głównym atutem tej książeczki (bo że treść pierwszorzędna, to nawet tego dodawać nie trzeba), właściwie to "odtrutki", pozycja działa bowiem jak tabletka na ogólne osłabienie, która znajdzie jednocześnie kilka dolegliwości i równocześnie je zaleczy. Wiąże się to również z czasem, ale tego potrzeba niewiele, by tę książeczkę zażyć w pełni. Bez obaw co do lektury w środkach komunikacji (sprawdziłem na sobie, wiem zatem co mówi) :) Pierwsze, co w tej pozycji rzuca się w oczy, to właśnie styl wypowiedzi. Przystępny dla każdego, lekki. No i dodający siły do wiary. A przecież to osłabienie najczęściej jest źródłem praktykowania z poczucia rutyny, a nie wewnętrznej potrzeby.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Esprit
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz