Dziś kolejna rocznica urodzin C.S. Lewisa. Choć pora już późna, daję poniżej recenzję urodzinową nowości Profesora od Wydawnictwa Esprit
--------
,,Każde nabożeństwo jest zbudowane z gestów i słów, poprzez które otrzymujemy sakrament albo wyrażamy skruchę, albo błagamy, albo wielbimy Boga. Jego forma pomaga nam w tym najbardziej - czy też po prostu najlepiej ,,działa" - kiedy znamy ją tak dobrze, że nie musimy o niej myśleć. Dopóki skupiasz się na krokach i musisz je liczyć, nie tańczysz naprawdę, ale dopiero uczysz się tańca. Dobry but to taki, którego w ogóle nie czujesz na stopie. Dobra lektura jest naprawdę dobra, jeśli nie rozprasza cię oświetlenie, czcionka albo pisownia. Nabożeństwo byłoby doskonałe, gdybyśmy pozostawali go prawie nieświadomi; wtedy moglibyśmy się skupić jedynie na Bogu."
O C.S. Lewisie ostatnimi czasy robi się coraz głośniej, jego twórczość w naszym kraju ostatnio przeżywa swój renesans. Wydawnictwa starają się dotrzeć do takich utworów, które pozostawały niedostępne dla wszystkich fanów, bądź do książek, które stały się już dawno białymi krukami na półkach wielbicieli, a to za sprawą małych nakładów i wielu zainteresowanych. Wydawnictwo Esprit ostatnimi czasy postanowiło załatać lukę w spuściźnie Lewisa w naszym kraju i od jakiegoś czasu na półkach księgarń pojawiają się książki Profesora dotyczące różnych zagadnień. Po autobiograficznym ,,Zaskoczonym radością", pełnym bólu po starcie żony ,,Smutku", po wnikliwych ,,Rozważaniach o Psalmach", tuż obok ,,Problemu cierpienia" i mitu opowiedzianego na nowo pt. ,,Dopóki mamy twarze", nasze regały od całkiem niedawna może zdobić także pozycja o wszystko mówiącym tytule ,,O modlitwie. Listy do Malkolma".
Praca Lewisa to korespondencja do wymyślonego przyjaciela. Malkolm jest osobą, która zgadza się na wymianę zdań z Lewisem i z którą pisarz dzieli się swymi doświadczeniami i przemyśleniami na temat modlitwy, liturgii, a po części także (jak to zwykle u tego autora widać) innymi sprawami tak całkiem przy okazji, jak byśmy to potocznie powiedzieli, ,,gratisowo". Powieść została wydana bardzo krótko po śmierci Lewisa, i obok innych dzieł pisarza, stała się bardzo ważna dla wielu fanów Profesora. ,,O modlitwie. Listy do Malkolma" to dzieło nie tak popularne i znane jak diabelska korespondencja w ,,Listach starego diabła do młodego", czy powieści pisarza, ale jednak pozycja ta jest ważna i istotna dla zrozumienia pełni osobowości autora Narnii, który choć nawrócony przez J.R.R. Tolkiena, został do końca życia anglikaninem i w tej książce bardzo wyraźnie widać tę przynależność. Jak napisano w ,,Posłowiu", Lewis tu pisze właśnie jako przedstawiciel Kościoła anglikańskiego i pisarz czyni to ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dzieli się swym niezadowoleniem, pomysłami i wizją, jaka roztacza się nad Kościołem Państwowym w Anglii. Autor, który zazwyczaj pisze przede wszystkim jako człowiek religijny i mówiący o ,,chrześcijaństwie po prostu", czyli bez dogłębnego analizowania doktryn i różnic, a piszący o samej kwintesencji wspólnej wiary, tu obiera odmienny kierunek. Są tu przemyślenia np. na temat przestarzałych słów w ,,Modlitewniku" anglikańskim, gotowych formułek do rozmowy z Bogiem itp. Warto zauważyć, że słowa Lewisa można zastosować do praktycznie każdej religii. Autor książki, choć swą myśl kieruje ku ,,reformie" niektórych obyczajów i obrzędów wśród wiernych Kościoła anglikańskiego, to nie ogranicza się tylko do tego, a tradycyjnie ma coś więcej do powiedzenia i to na dodatek każdemu z osobna. Pisarz znany jest z tego, że często nie doprecyzowuje danej teorii do konkretnego wyznania. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś wyznawca islamu zastosował tu podane wskazówki do ,,modlitwy ciszą" do swych praktyk religijnych.
Pierwsze, co przyszło mi do głowy podczas lektury, to myśl, że ta książka to żywa kopalnia aforyzmów, złotych myśli itp. Nie lubię po prostu pisać w książkach (poza podręcznikami), bo mam jakieś skrzywienie, ale podczas tej lektury poszedł w ruch ołówek i powstały delikatne zaznaczenia głównych myśli, cytatów oraz nagłówki do pozbawionych tytułu rozdziałów.
Całość jest bardzo przyjemna i jasna w odbiorze. Czytałem wiele prac Lewisa, ale podczas lektury pozycji poruszających ważne kwestie, ludzka myśl najczęściej przez 3/4 książki błądzi. Taki zabieg, aby te arcyważne treści wmieszać w listy, pozwala lepiej zrozumieć wiele spraw i z jakąś swobodą do nich podejść, bez stresu, bez obaw, a za to z nie lada przyjemnością i lekkością słowa. Nie jest wcale powiedziane, że zagadnienie jest lekkie i proste, ale takie zabiegi Lewisa pomagają. Widać, że kolejny raz spróbował stworzyć powieść epistolarną i po sukcesie ,,Listów starego diabła do młodego", po masowym opróżnianiu księgarń, czystkach na półkach i ciągłym dodruku tejże książki, ,,O modlitwie.Listy do Malkolma" miały ogromną szansę powtórzyć ten sukces (choć już po śmierci autora). Listy praktycznie krążą wokół tematu modlitwy, który stoi tu na absolutnym piedestale, ale często w oderwaniu lub w nawiązaniu do głównej treści Lewis porusza między innymi kwestię winy i skruchy, Zmartwychwstania, Komunii Świętej, trudności podczas pacierza oraz pokazuje różne rodzaje modlitw.
Podczas lektury mogą nawet pojawić się słowa: ,,to jest tak proste, tak znane, przecież takie zwyczajne, a ja dopiero teraz to zauważam". U Lewisa jest to dosyć fajne, że chyba w każdej książce czytelnik staje przed jakiś sformułowaniem i czuje się po prostu głupi i naiwny, że nie zauważył tego wcześniej. Autor ma skłonność do wywracania naszego myślenia do góry dnem i do budowania procesu myślowego od nowa.
Zanim książka została wydana, zerknąłem do Internetu, aby coś o niej poczytać. Dowiedziałem się, że to jedna z najsłabszych książek Lewisa. Podczas lektury doszedłem do całkiem przeciwnych wniosków. Czyta się tę pozycję wprost wybornie i to moim zdaniem kolejna dobra książka Profesora i widać to już po płynności słowa. Temat modlitwy nie jest i nie był łatwy, ale to kwestia bardzo ważna (duży w tym miejscu szacunek dla autora, że podjął się pisania o tym dla innych, bo to nie lada odpowiedzialność, gdy bierze się na swe barki wszystkie konsekwencje wygłaszanych nauk i ewentualnych błędów). Życie religijne swą pełnię ma w rozmowie z Bogiem podczas modlitwy, w kościele i w sakramentach (ściśle związanych ze świątynią). W dzisiejszych czasach, którymi kieruje tykanie zegarka, modlitwa i msza to tematy niszowe dla wielu i zarazem niepraktykowane. Świetnie się składa, bo ta pozycja właśnie podejmuje się poruszenia obu tematów (modlitwy i liturgii). Jeśli można coś w swoim życiu zmienić, to chyba warto. Małymi kroczkami do celu. I właśnie takim kroczkiem może być ta powieść Lewisa.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Pani Annie Wawrzyniak
------------------
Cytat pochodzi z:
C.S. Lewis - ,,O modlitwie. Listy do Malkolma", wyd. Esprit, Kraków 2011, str. 6-7
Okładka oraz logo pochodzą ze strony Wydawcy (link powyżej)
Moją ulubioną książką profesora Lewisa jest jego genialna autobiografia "Zaskoczony Radością". Książka ta nie tylko opisuje dzielnie dzieciństwo i młodość swojego autora w bardzo osobisty sposób ale także Radość czyli drogę Mistrza do Boga i religii chrześcijańskiej. Niezmiernie podoba mi się w niej opis czasów Lewisa przez jego jakże subiektywny i dojrzały mimo to pryzmat a także przystępny język, ciekawie rozwijana fabuła i refleksje o wszystkim poczynając od znęcania się nad młodszymi dziecmi w szkołach a kończąc na zagrożeniach okultyzmu. Jeszcze raz powtarzam książka świetna, niesamowita, pełna pasji i uroku. Polecam wszystkim, tym którzy mają problemy ze określeniem swojej wiary i tym, którzy po prostu kochają naszego wspaniałego Narnijczyka :).
OdpowiedzUsuńNapoleonie, nie pod tym postem napisałem komentarz :) Musisz skopiować do tego konkursowego posta (http://bibliotekamysli.blogspot.com/2011/12/konkurs-urodzinowy.html#comment-form).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
dp