
"Kodeks Konstantyna" to nie lada gratka dla tych, którzy są spragnieni sensacji, niezwykłych odkryć i wciągającej fabuły (tak pochłaniającej, że autor tej recenzji autobusem komunikacji miejskiej o mało nie pojechał za daleko). Przecież czymś normalnym jest, że człowiek od czasu do czasu pragnie sensacji, i jeśli nie znajdzie jej w realnym świecie, to może chociaż na jej poszukiwania wyruszyć w literaturę. "Kodeks" jednak nie zafunduje nam tanich rewelacji, a bardzo wiarygodnie poprowadzoną fabułę, całą masę faktów historycznych (autor jest bowiem profesorem historii), ciekawostki, metody badawcze starych manuskryptów i najnowsze technologie pozwalające na określenie ich powstania z dokładnością do połowy danego stulecia. Gdyby nie to, że autor wyraźnie zaznaczył, iż książka opiera się na wymyślonych wydarzeniach, czytelnik byłby w stanie uwierzyć, że oto ma przed oczyma tekst poświęcony prawdziwemu odkryciu księgi zawierającej zaginiony kanon biblijny. Do tego fabuła - rwący nurt sensacji w połączeniu z masą ciekawostek. Książka momentami kreuje odrobinę zmienioną wizję naszego świata, autor musiał czasami nagiąć rzeczywistość, opisując Kościół po III Soborze Watykańskim, a w profesorze wyznającym islam odnajdując sojusznika chrześcijan i wroga fanatyzmu religijnego. Dochodzi nawet do bardzo ciekawej dyskusji pomiędzy przedstawicielami obu religii, gdzie na stół zostają wyłożone argumenty "za" i "przeciw" każdego z wyznań, a całość ma formę konfrontacji. W książce prawosławie i katolicyzm nie dzieli już tak wiele, a nawet mimo różnic udaje się obu stronom czynnie uczestniczyć we wspomnianym Soborze. Wszystko to jednak nadaje tylko kolorytu i podkreśla fabułę. Odkrycie Webera, choć przełomowe, może namieszać. No i oczywiście pozostaje pytanie, będące osią fabuły: czy doktorowi uda się ustalić autentyczność manuskryptu i nie zginąć z ręki muzułmanów? Odpowiedzi na te pytania to tylko przystawka przed tym, co wewnątrz książki. Choć taka ilość pozytywnych słów odnoszących się do współczesnej książki może wydawać się dziwna, naciągana, albo też nieautentyczna, to jednak prawdą jest, że "Kodeks Konstantyna" jest jedną z tych perełek, które potrafią na 400 stronach dostarczyć całkiem pokaźnej dawki rozrywki, nie czyniąc tego kosztem inteligencji czytelnika. Na pewno miłośnicy powieści sensacyjnych i thrillerów odnajdą to, czego szukają, ale nie ma co liczyć na tanie rewelacje takie jak manipulacja historią i szukania dziury w całym. Kolejna książka wydana w serii "Corpus delicti" Wydawnictwa Promic broni honor cyklu i utrzymuje wysoko postawioną już poprzeczkę chyba najlepszego cyklu tegoż wydawcy. Na zimową aurę książka w sam raz!
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Promic
-------------------
Okładka pochodzi z:
http://histmag.org/Konkurs-Kodeks-Konstantyna-7275
Recenzja także na portalu Wiadomosci24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz