wtorek, 30 kwietnia 2013

Czy to już rzeczywiście koniec człowieka?

Ludzie podbili już kosmos, zbadali oceaniczne otchłanie, pokonali własne ograniczenia. Jak daleko jeszcze mogą się posunąć? I czy przypadkiem upadek nie jest bliski?

Kolejne spotkanie z C.S. Lewisem nie należy do najłatwiejszych, a to za sprawą poruszanych  treści. O najnowszej książce autora Opowieści z Narnii polski wydawca pisze:

Koniec człowieczeństwa, uznawany za jedną z najważniejszych – obok Chrześcijaństwa po prostu – książek C.S. Lewisa na temat etyki (...)
I po przeczytaniu tej cieniutkiej książeczki istotnie takie ma się wrażenie. Z pozycji nie wyłania się obraz Lewisa - obrońcy wiary, ale znakomitego znawcy literatury i teoretyka etyki. W 3 krótkich wykładach krąży wokół całej gamy odrębnych tematów, tak naprawdę dobrych na poświęcenie każdemu z ich odrębnej książki. Każdy z tematów powinien mieć więcej niż 30 stron, a jednak Lewis wie, co robi. W sposób skondensowany pod względem formy, ale obfity (jeśli chodzi o treść) porusza najważniejsze tematy, a każdy z tekstów poniekąd wynika z poprzedniego.

 W eseju Ludzie bez torsów autor zwraca uwagę na treści, które (być może nieświadomie) są przemycane do naszych głów przez autorów książek. Lewis pokazuje tu przykład szkolnego podręcznika, z którego uczeń wchłania zamiast czystej wiedzy prywatne poglądy filozoficzne i moralne autorów. Autor nie posądza tu nikogo o premedytację w swym działaniu, nawet po części broni twórców podanych przez siebie książek. Ale pisze to w latach '30 XX wieku. A współcześnie? Niewątpliwie jest to problem nie tylko edukacji. Prasa, programy tv, radio - media robią często to samo. Na większą skalę i w 99% świadomie. Odbiorca otrzymuje informacje będące wypełnieniem linii programowej wydawcy, prywatnym przekonaniem obiektywnego dziennikarza. I nie chodzi tu nawet o techniki manipulacyjne lub perswazyjne. W tym świetle zadziwiająca jest przenikliwość Lewisa, jego wyczucie tematu, analityczny umysł, trzeźwe spojrzenie na świat. A my dzięki pisarzowi możemy poddać weryfikacji to, czym się karmimy. Łatwiej byłoby tej wiedzy nie posiadać, ale już ją mając, możemy czuć się bezpieczniejsi, bardziej niezależni.

Kolejny wykład Droga to opowieść o instynktach, o tym, czy im ulegać, jak wybierać te właściwe, konieczne, niezbędne do życia. Jak to Lewis, zawsze wybiega dwa kroki wprzód i wyprzedza pierwsze skojarzenia czytelnika. Instynkty kojarzą nam się z chęcią przetrwania, charakterem, doświadczeniami. A autor pokazuje je przez pryzmat... chęci zostawienia czegoś po sobie, oddania przysługi kolejnym pokoleniom, wybudowania sobie pomnika trwalszego niż ze spiżu, cytując Horacego (myślę, że ten cytat byłby bliższy Lewisowi w jego wykładzie, autor bowiem w książce wielokrotnie sięga po myśl antyczną). A w związku z tymi rozważaniami pisarz snuje swoją refleksję wokół Tao - uniwersalnej drodze moralnej opierającej się między innymi na sprawiedliwości oraz "złotej zasadzie" obecnej w największych religiach świata. Tak jak w całej swej twórczości eseistycznej i naukowej Lewis dążył do pokazania "chrześcijaństwa po prostu" - czystej wiary, nie poróżnionej regułami i dogmatami, a łączącej to, co wspólne w wielu wyznaniach chrześcijańskich, tak i tu pojęcie Tao czyni uniwersalnym, wyciągając je z pierwotnego znaczenia.

Tytułowy wykład (w zbiorku zamieszczony na końcu) jest chyba najciekawszy, najdobitniejszy, najistotniejszy dla tej książki, ale i dla szerszego zrozumienia nauk Lewisa. Koniec człowieczeństwa to rozprawienie się z eugeniką, a całość pochyla się nad zjawiskiem panowania człowieka na naturą, nad przywłaszczaniem sobie prawa do ingerowania w przyrodę (w tym też w życie jednego człowieka przez drugiego).

W najnowszej, już siódmej książce Lewisa wydanej przez Esprit autor obserwuje prądy "nowoczesności", które dążą (czasem świadomie, czasem nie) do upadku człowieka. Pisarz ma na te zjawiska lekarstwo, ale nie jest to jakieś cudowne remedium, a wręcz przeciwnie: elementarne rzeczy, coś, co już znamy (a przynajmniej powinniśmy). Lewis nazywa to Tao, czyli zasadami moralnymi znanymi ludzkości od wieków, ale zapomnianymi. Pisarz przytacza (w esejach śladowo, ale w specjalnym dodatku na końcu książki w sporej ilości, pogrupowane i zebrane w całość) reguły z Biblii, pism Greków, Rzymian, wierzeń babilońskich i egipskich, a także skandynawskiego eposu-mitologii Eddy Poetyckiej. Lewis wraca do źródeł myśli ludzkiej, by zażegnać tytułowy "koniec człowieczeństwa" (który już trwa), obok którego nieświadomie przechodzimy, a który nas dehumanizuje i pozostawione przez siebie miejsce wypełnia... pustką.


4 komentarze:

  1. Właśnie dzisiaj skończyłam tę książkę i mam identyczne odczucia (swoją drogą, bardzo lubię Twój styl pisania). Dobra jest, mocna, choć dosyć trudna, wymagająca skupienia. I refleksje po lekturze są dość przybijające. Lewis jak zawsze miał rację. Tym razem - niestety miał rację. Szczególnie uderzyły mnie spostrzeżenia na temat nauczania oraz środków antykoncepcyjnych. Pewnie dlatego, że negatywne aspekty systemu edukacyjnego to ostatnio przodujący temat w moich rozmowach z bratem :)
    No cóż, książka dająca dużo do myślenia. Szkoda tylko, że z pewnością dotrze ona do małej grupy ludzi.

    A tak zbaczając z tematu :) Ostatnio przeczytałam Człowieka, który był Czwartkiem. I wszystko pięknie, tyle że... Końcówka jest powalająca. Kompletnie mną wstrząsnęła. Teraz nie potrafię tego wszystkiego poukładać, interpretuję tę książkę na swój pokrętny sposób, ale nic klarownego z tego nie wychodzi. Po prostu: dużo myśli, które nie łączą się w jedną całość. Mógłbyś przedstawić mi swój punkt widzenia? Napisać, jak Ty to rozumiesz? :) Może mi się coś rozjaśni w głowie :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Trochę zbagatelizowałem Lewisa (tzn. zwiodła mnie ilość stron, myślałem, że wchłonę tę książkę na jeden raz), ale ona wymagała kilku podejść, to znaczy kilku podejść, aby wyciągnąć z niej jak najwięcej. Esprit ma w najbliższym czasie wydać jeszcze 3 książki Lewisa, już nie mogę się doczekać lektury, choć bodajże 2 z nich będą bardziej specjalistyczne :) Myślę, że ,,Koniec..." dotrze do sporej grupy, bo Lewis ostatnio jest coraz popularniejszy, a wydanie jego książek przez Esprit jak dotąd jest chyba najlepszym (pod względem wizualnym, ale i w środku dobra redakcja).

      O "Człowieku, który był Czwartkiem" pisałem na Twoim blogu, że czytałem jakiś czas temu. Musiałbym sobie odświeżyć trochę tę książkę, żeby pełniej o niej się wypowiedzieć, ale pamiętam, że zakończenie było... no właśnie: było zaskakujące, wbijające w fotel i pozostawiało czytelnika w stanie jakiegoś chaosu. Ja po skończeniu książki widziałem twarz Chestertona, który mówi: ,,Mam cię, dałeś się złapać". Tak naprawdę wszyscy ci "tajniacy" działają w jednej drużynie, choć o tym nie wiedzą. Niedziela za to zna ich wszystkich. Ostatnie strony to wizja stricte chrześcijańska, można widzieć w całej tej sytuacji odkłamanie świata, naukę o cierpieniu, o tym, że być może żyjemy w świecie pozorów. Zachęciłaś mnie swoim komentarzem do ponownej lektury Chestertona :) Książkę czytałem 2 lata temu, mam tylko przebłyski :) Ale napisałem wtedy recenzję: http://bibliotekamysli.blogspot.com/2011/04/dobre-brytyjskie-poczucie-humoru-i-caa.html i odnoszę się do zakończenia :) Styl nie jest zbyt dobry (na pewno stylistycznie lepiej mi teraz idzie), ale może nie będzie bardzo się rzucało w oczy :)

      Myślę, że tą książką Chesterton zrobił czytelnikowi kawał. Powieść pełna jest absurdu i ten absurd im bliżej końca, tym bardziej się nasila. Ale właśnie za to kocham tego pisarza: za jego poczucie humoru. Potrafi łączyć ironię, paradoksy, absurd i do tego przesłanie i głębsze treści. Powieści powieściami, ale eseje i teologiczne prace Chestertona czytał nawet Lewis (o ile się nie mylę) :)

      Usuń
    2. Ja też myślałam, że to będzie lekturka na jeden wieczór, a tu guzik. Choć przy myciu zębów da się czytać :D Mimo że omawiane kwestie są niełatwe, to Lewis pióro miał lekkie i pisał w przystępny sposób.
      Ale i tak jestem przekonana, że sięgnę po nią jeszcze raz, to na pewno nie jest książka na jeden raz.
      Z nowych espritowskich wydań cieszę się szalenie. To takie miłe, gdy wydają książki twojego ulubionego, nieżyjącego autora, a w dodatku robią to tak ładnie! Aż chce się patrzeć na te okładki i trzymać w ręku książkę.
      Szczególnie cieszą mnie te opowiadania, choć kompletnie nie wiem, czego się po nich spodziewać. Ale zakupię na pewno, już zatęskniłam za jego epiką. (Choć Trylogia Międzyplanetarna dalej leży odłogiem i na mnie czeka. Ale mam wytłumaczenie, bo wreszcie dopadłam Silma i... No, mam, czytam i się zachwycam).

      Ale właśnie, czy Niedziela ma utożsamiać Boga? sama nazwa się zgadza, on wszystko wie, robi dziwne żarty (a ja jestem przekonana, że Pan Bóg ma niesamowite poczucie humoru i też robi nam psikusy :)), ci policjanci mówią, że jest straszny w swoim pięknie i dobroci. Boją się go, a jednak coś ich do niego przyciąga. To z tym gonieniem się bez sensu, udawaniem i niewiedzą, że wszyscy są w jednej drużynie, jest dla mnie jasne. Nie ogarniam tylko tego, że ci wszyscy goście na serio są dniami tygodnia :D I tego, że to był sen, też nie ogarniam :D

      A z chestertonowskim poczuciem humoru bardzo dobrze się dogadałam. Już przy pierwszych stronach, przy rozmowie Syme'a z Gregory'm byłam ogromnie rozbawiona. Genialna!
      W ogóle angielski humor mi bardzo odpowiada. Lewis mnie często bawi, listy Tolkiena w niektórych momentach są niesamowicie zabawne, a przy niektórych momentach WP dosłownie leżałam na podłodze i skręcałam się ze śmiechu. Szczególnie gdy czytałam je mojemu bratu :)

      Usuń
    3. Za "Koniec..." też chcę się zabrać za jakiś czas, niedawno zacząłem zamęczać "Problem cierpienia" Lewisa (od Espritu), naszykowałem sobie "Dopóki mamy twarze" (ta sama seria) i w ogóle ostatnio jakoś mnie na Lewisa bierze, nawet poszczególne tomy Narnii sobie odświeżałem niedawno :) Ale faktycznie seria Espritu jest jedną z lepszych, bo wszystkie tomy są wydawane w ramach jednej serii i dobrze to na półce wygląda (oczywiście gdy już się nie czyta :)). Ale jeśli trzymasz na półce "Trylogię Międzyplanetarną" (lub "Kosmiczną" - zależy od tłumaczenia, bo oba tytuły poprawne)to polecam, naprawdę coś niezapomnianego, moje wydanie ma ponad 800 stron (3 tomy w jednym) i jest w formacie zbliżonym do A4, więc zostawiłem ponowną lekturę na wakacje, ale książka genialna :)

      Uwielbiam Chestertona, choć w moim mieście były tylko 3 powieści, pytałem się po bibliotekach i tylko to znalazłem (wydania jeszcze z lat '60-'80), o esejach ani mowy. Teraz w Lublinie odnalazłem całą masę jego książek, ale to jest tak, jak z dzieckiem, które odkryło, że drzwi do sklepu z cukierkami są otwarte :) Nie dam rady wszystkiego wypożyczyć i przeczytać, bo czasu brakuje :) W tym roku rzuciłem się na nowości i to, czego nie udało mi się w mieście dostać :) W przyszłym roku będzie klasyka :) A biblioteka uniwersytecka naprawdę świetnie zaopatrzona :) Mnie "Władca" też bawił, ale Gimli najbardziej :) Przypomina mi w odbiorze (wiem, że to śmiała teza) Zagłobę z "Trylogii" :)

      Usuń

Labels

Literatura religijna (54) literatura niebeletrystyczna (48) Literatura polska (45) Literatura brytyjska (40) C.S.Lewis (14) różne (14) Edukacja (13) Literatura amerykańska (12) literatura niemiecka (12) literatura francuska (10) J.R.R.Tolkien (8) Literatura włoska (7) Literatura rosyjska (6) F.Dostojewski (5) Poezja (5) Sz. Hołownia (5) życzenia (5) G.Greene (4) Jan Twardowski (4) Konkursy (4) A.Christie (3) J.Bergoglio (3) Jan Paweł II (3) R. Kapuściński (3) literatura argentyńska (3) papież Franciszek (3) Akcje (2) G.K. Chesterton (2) Literatura islandzka (2) M.R. Starr (2) S.Żeromski (2) Stosiki książkowe (2) W.Szymborska (2) Z. Nałkowska (2) literatura skandynawska (2) A. Flegg (1) A.Camus (1) A.Grün (1) A.Seweryn (1) A.Szyszkowska-Butryn (1) Anton Rotzetter (1) B.Ciecierska-Zajdel (1) B.Rzepka (1) C.Duriez (1) C.Miriano (1) C.Randall (1) Ch. Voegel-Turenne (1) Ch.Tolkien (1) David C. Downing (1) E.Mańko (1) E.Orzeszkowa (1) E.Schmitt (1) E.Stachura (1) F.D.Maria (1) F.Hadjadj (1) F.Kafka (1) G. Orwell (1) Grzegorz Sokołowski (1) H.Carpenter (1) H.Hesse (1) J. Bergh (1) J.B. Smith (1) J.Badeni (1) J.Conrad (1) J.Fesch (1) J.K. Stefansson (1) J.Maas (1) J.P.P. Gallagher (1) J.Spillmann (1) J.Stranz (1) J.Witko (1) Josef Dirnbeck (1) K.Minge (1) K.Paterson (1) K.Sobczyk (1) Katyń (1) Kominek (1) L.Dorobczyński (1) L.Fanzaga (1) L.Kołakowski (1) L.Staff (1) M.Batterson (1) M.Behrer (1) M.Clayton (1) M.Gogol (1) M.Grzebałkowska (1) M.Konik-Korn (1) M.Legan (1) M.Majdan (1) M.P. Kozlowsky (1) M.Prokop (1) M.Stanzione (1) Muzyka (1) N. Minge (1) O.Pötzsch (1) Ochrona środowiska (1) P. Mathieu (1) P.Coelho (1) P.Krzyżewski i J.Zjawin (1) P.Thompson (1) Paul L. Maier (1) Piotr Gąsior (1) R.Bonneau (1) R.Kusy (1) Renata Chołuj (1) S. Sturluson (1) S.Clément (1) S.I. Witkiewicz (1) S.Mostue (1) S.Wyspiański (1) Smoleńsk (1) T. Tomczyk (1) T.J.Craughwell (1) T.Müller (1) T.Virgo (1) Teatr(u) (po)Świata (1) U.Orlev (1) V.Hribernig-Korber (1) W.Golding (1) W.Gombrowicz (1) W.Nigg (1) W.Sikes (1) W.Strehlow (1) Wielkanoc (1) Wywiad (1) X i XI Muza - czyli co piszczy w filmie (1) Z.Herbert (1) Z.Kaliszuk (1) dramat (1) literatura irlandzka (1) literatura izraelska (1) zapowiedzi (1) święta (1)

Zegar odwiedzin