Walter Nigg i jego "Księga pokutników" - pozycja, która zaciekawi miłośników biografii. Autor przybliża sylwetki dziewięciu postaci, które wycofują się z grzesznej przeszłości i skłaniają się ku Bogu, zmieniając przy tym swe dotychczasowe życie o 180 stopni i budując się czyny na pokorze. O ile postać Marii Magdaleny z kart Ewangelii w tym zestawieniu nie dziwi, o tyle zagadką pozostaje Dostojewski (tak, ten sam od "Zbrodni i kary", "Biesów" i "Idioty"). Pozostaje zagadką do czasu, aż przeczytamy rozdział poświęcony jemu. Nie każda z tych postaci jako pokutę wybrała pustynię i nałożyła na siebie wór. Pokuta niektórych polegała na krzesaniu poglądów mających zmienić kraj (Dostojewski), zerwaniu z doczesnością i zaparciu się siebie (Brat Albert), albo nawracaniu ludzi będąc blisko nich (Savonarola). Mimo tego, że książka została wydana w latach '70 ubiegłego wieku (w tym roku wznowiona), pozostaje nadal aktualna. W końcu każdego dnia chcemy wstawać z nadzieją zmiany życia na lepsze (i niestety często mamy wrażenie, że gdy nastaje wieczór, nie udało nam się przejść przemiany... ale pozostaje za to nowy dzień...).
W kilku fragmentach nie mogłem zgodzić się z autorem, renesans jako epokę historyczną pisarz potraktował jako epokę ,,zamętu moralności", obfitą w bestialstwo i pogaństwo, dodatkowo przytacza opinię mówiącą o tym, że na obrazach Leonarda da Vinci występuje sceptycyzm postaci i ich odejście od Boga (nie wiem jak na tym tle wypada "Ostatnia Wieczerza" - kanon malarstwa religijnego), a uśmiech Mony Lisy utożsamiany jest z "grzechem, pokusą i uwodzeniem". Autor tej opinii nie zanegował, a więc ją popiera. Moje wykształcenie pomaturalne i techniczne (wybrany przeze mnie kierunek studiów raczej w dziedzinie znajomości historii sztuki mnie nie wykształci), a także ogólne zainteresowanie literaturą nakazuje mi polemikę z tymi opiniami, bo co zrobić z Michałem Aniołem i freskami w Kaplicy Sykstyńskiej? Zwrotem przeciw Bogu raczej nie są, a też renesansowe (Jan Paweł II zachwycony nimi napisał wiersze zamieszczone w jego "Tryptyku Rzymskim"). Jan Kochanowski nawiązywał do kultury antycznej, ale każdy wie, że to zabieg literacki, a nie owoc prawdziwej wiary w driady i boginki wód. Renesansowi dostaje się też jako czasom "powrotu Sodomy i Gomory", co nie jest ze strony autora przesadą (jak sam podkreśla). Renesans to nie jest tylko Kochanowski i piękna literatura, bo przecież nie zawsze było kolorowo, a epoki humanistyczne prawie zawsze kończyły się upadkiem człowieka i zwrotem ku Bogu. Żadna nowość, tło historyczne też nie jest istną sielanką, ale nie generalizujmy: cała epoka nie była tak negatywna, jak można to wywnioskować z opisów. Być może to skrót myślowy, ale warto dodać, że renesans był zarówno dobry, jak i zły. Z tego wynika, że był tylko ten drugi. Jest w sumie w książce kontrast w postaci Savonaroli, który nawracał ludzi renesansu, ale nie był on jedyną pozytywną postacią tej epoki.
W innym fragmencie nie zgadzałem się w niektórych miejscach z opisami dotyczącymi Marii Magdaleny. Nie mamy jej pełnej biografii (jak np. Aleksandra Wielkiego), a jedynie kilka fragmentów w Ewangeliach (w których przecież nie ona pełniła główną rolę, więc zrozumiałe, że jej pojawienie jest fragmentaryczne). Autor oprócz tego, że pokusił się o analizę jej czynów, pisze o jej uczuciach i stanach wewnętrznych. Wie, czego pragnęła, kim była, nawet zna przesłanki, którymi się kierowała. Taka wiedza jest dla mnie zagadkowa. Pozostaje to jedynie w zakresie naszych spekulacji, nie czystych prawd (które można by np.wyczytać z jej pamiętników, jeśli takowe by powstały lub zostały odnalezione).
Ale poza kilkoma (być może nie niezgodnościami, a moimi subiektywnymi przemyśleniami) warto się z
biografiami zapoznać. W końcu te nieścisłości nie wpływają w żaden sposób na właściwe przesłanie, na treść książki.Nie odbierają niczego ukazanym tu postaciom, są jedynie nieścisłościami w obrębie formy, nie treści. Zdecydowanie przeważają pozytywne akcenty. Serce mi się radowało, gdy w kontekście Brata Alberta przeczytałem bardzo ciepłych kilka stron o Polsce. Autor nasz kraj darzył niezwykłą sympatią, napisał o nas jako o kolebce chrześcijaństwa, naszym sumieniu narodowym. Chyba się nie pomylił (i nie mówię tego dlatego, że to o moim kraju). Wbrew temu, co chcą nam wmówić media, nie jesteśmy tak źli :)
Książka napisana lekko, zrozumiale. Daje do myślenia i pokazuje, że na zmianę nigdy nie jest za późno. Pełen szacunek dla pokazanych tu postaci. Wybór autora na pokazanie tych konkretnych 9 postaci (wydanych w Polsce w 2 tomikach) też przemyślany i nieprzypadkowy. A za Dostojewskiego ogromny plus dla całości. Nie lada gratką jest wstęp, w którym można poczytać bardzo dogłębną, fachową ocenę bohaterów i pokazanie ich w kontekście pokuty. Wiadomo, że Sonia wysuwa się na pierwszy plan, ale analiza naprawdę pogłębiona :) Mimo kilku błędów w moim odczuciu całość naprawdę dobra. Czy polecam? Oczywiście, że tak.
Za egzemplarze dziękuję Wydawnictwu Promic (link do książek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz