Okres II Wojny Światowej był bardzo obfity w przeróżne dzieła bogate w alegorie (np. ,,Mały Książę", czy cykl narnijski C.S. Lewisa). I nie ma co się dziwić, bowiem jeśli krytyka, to tylko pod osłoną, a jeśli pokazać odwieczną walkę dobra ze złem i cnót heroicznych z wadami – to jedynie pod maską baśni lub bajki. George Orwell w swoim ,,Folwarku zwierzęcym" wykorzystuje oba te gatunki. Ale jak mu się udało połączyć bajkę z satyrą polityczną i zarazem alegorią? Przekonajcie się sami, bowiem to niezwykła mieszanka.
Wyobraźmy sobie zwyczajną na pozór farmę. Hodowca obrządza swe gospodarstwo, żyje jak wielu podobnych mu. I oto zachodzi nagła i niespodziewana zmiana. Zwierzęta buntują się, tworzą Powstanie, odśpiewują hymn i wypędzają swego właściciela. Same zaś chcą stworzyć istną utopię. Za cel stawiają sobie zapanowanie ładu i porządku (z czym bywa na prawdę bardzo różnie). Władzę oczywiście przejmuje nie kto inny, jak świnie, uważające się za najlepszych kandydatów ku temu. To one wpajają innym zwierzętom swoje poglądy, nazywając je słusznymi i właściwymi. Czy taki system rządów czegoś nam nie przypomina? To, co było dobre, żeby nie rzec: wprost sielankowe, zamieniło się w krainę totalitaryzmu i kultu rządzącej jednostki, którą stanowią świnie. I nie jest wcale tu ważne, że żyje się wszystkim o wiele gorzej niż poprzednio. Liczy się to, że nie ma ludzi, którzy zawsze rządzili zwierzętami. Mieszkańcy farmy mają fałszywą wizję wolności. Ich życie toczy się wokół hasła, które stało się wręcz mantrą: ,,cztery nogi: dobrze, dwie nogi: źle". Co więcej: zwierzaki chcą pozbyć się ludzi i to już nie tylko u siebie (bo przecież już tego dokonały wcześniej). Teraz przybrało to zasięg ogólnoświatowy. Osiągnąć cel pomagają im gołębie, które po farmach roznoszą tę ,,filozofię".
Orwell z wiadomych przyczyn miał początkowo problemy z wydaniem swej książeczki o podtekście politycznym (która tak na prawdę krytykuje Rosję, a nie Niemcy, jak mogłoby się początkowo wydawać). ,,Folwark" może nie tyle, co ośmiesza, ile krytykuje. I słowa te kieruje pod adresem rządów. Sam autor (mimo, że nie patrzy się jakoś szczególnie na jego książkę pod tym kątem) chciał napisać historię, która pokazuje, że albo wie się kiedy można ograniczyć władzę przywódcy rewolucji, albo się nie przeprowadza takich działań. Ale nie geneza i poglądy prywatne autora celem tej recenzji, tylko pokazanie złożoności tej książki. Utwór tak na prawdę stawia sobie na celu pokazanie komunizmu (choć może w trochę lżejszy sposób). Dlaczego? Chciano jak zwykle dobrze, a wyszło jak zawsze. Miała być utopia, został jakiś nieład i wszechobecna anarchia. Plany jednostki miesza się z błotem, nie ma ładu ani składu (miał być wiatrak, nie było, bo któreś ze zwierząt po prostu załatwiło się na plany budowy, aby innym zrobić na złość). Przywódca (jak wszyscy nazywają swojego wodza) nadużywa swej władzy (można by go nazwać wprost świnią, ale na przeszkodzie stoi to, że on właśnie nią był w rzeczywistości), kolokwialnie mówiąc: ,,poprzez wciskanie innym zwierzętom kitu". Sam mieszka w domu dawnego właściciela, śpi w wygodnym łóżku i żyje jak na wczasach w Ciechocinku, a inni muszą na niego pracować kosztem swych sił. No bo przecież Przywódcy (jak on sam wspomina) należy się taki luksus z powodu jego arcyważnej funkcji. Jego towarzysze są na tyle głupi (albo po prostu mało sprytni), że po wywiezieniu na ich oczach konia na ubój dają sobie wmówić, że ich kolega pojechał do szpitala, gdzie w szczęściu zmarł. Prawa ustalone na początku Rewolucji nagle zmieniają swe treści poprzez dodanie lub starcie kilku słów, co zmienia ich brzmienie, a kraj bez ludzi wcale nie jest tak fajny i miły, jak to się wydawało.
Książka jest cieniutka, ale niesie za sobą ogromne przesłanie. Co się stanie, gdy ludzie całkowicie się zbuntują, a ich ,,przywódcy" będą chcieli czerpać korzyści ze swych działań. Orwell chciał wyśmiać sytuację powojenną i nie dość, że mu się udało, to jeszcze pokazał tragiczny obraz komunizmu. A że udało mu się to wszystko ubrać w nieco lżejszą formę, to tylko plus dla niego :) I pomimo takiej tematyki, język jest bardzo prosty (Orwell chciał, aby tę książkę łatwo tłumaczyło się na inne języki), a całość można przeczytać bardzo szybciutko. Jeśli nawet nie lubi się tematyki politycznej i społecznej, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zapoznać się z tą książeczką.
***************
Chciałbym jeszcze wszystkich zaprosić na bloga poświęconego literaturze, którego prowadzi moja siostra. Skuteczne wiercenie, namowy, prośby i nieustawanie w naleganiach spowodowały, że pod adresem: http://zlapanewlocie.blogspot.com/ mieści się blog poświęcony recenzjom różnych książek (jakich? Nie znam klucza do umysłu nastolatki :) ). Zapraszam!
--------------
Ilustracja pochodzi z:
1) http://www.filmweb.pl/news/%22Folwark+zwierz%C4%99cy%22+w+wersji+performance+capture-75194
Siistra zdolniacha. I widzę, że obydwoje dobre książki czytacie:).
OdpowiedzUsuńA no zdolniacha, i myślę, że rozkręci się w pisaniu recenzji (moja pierwsza recenzja ,,Zbrodni i kary" nie była zbyt dobra, ale człowiek się uczy całe życie i jeszcze sporo i tak mi brakuje do perfekcji :))
OdpowiedzUsuń,,Quo vadis" to też moje wiercenie (choć pewnie i tak nie dlatego przeczytała), ale cykl o ,,Ani z Zielonego Wzgórza" to już jej własny wybór :)
Dzięki za komentarz i pozdrawiam,
dp
Już przeczytałam, naprawdę napisana prostym językiem. A w kolejce czeka "Rok 1984", niedawno kupiony.
OdpowiedzUsuńCzytając "Folwark" nie tego się spodziewałam, ale książeczka ciekawa.
Brawa dla siostry.
Pozdrawiam
Edyta
Zmieniłam adres bloga:
http://blog-typowej-melancholiczki.blogspot.com/
Witaj Melancholio,
OdpowiedzUsuńJa szybko się także wyrobiłem, ale podobało mi się nawet. Nie przepadam za książkami z historią w tle, a tym bardziej z polityką. I tak właśnie starałem się odebrać tę pozycję. No a że skojarzenia same się narzucały to już inna sprawa.
Ja także kupiłem ,,Rok 1984" niedawno (czyżbyśmy mieli to samo wydanie? Ja z Biedronki mam za dyszkę).
Siostra przejęła się, bo czyta kolejną książkę :)
Wiem, że masz nowy adres, bo już wczoraj skomentowałem :) Pozdrawiam także serdecznie i życzę wszystkiego dobrego :)
PS. Zacząłem czytać ,,Rok...", ale spadły na mnie wczoraj 4 książki od Wydawnictwa Święty Wojciech i teraz muszę się tym książką poświęcić.
dp
Kocham książki z historią w tle, politykę już mniej.
OdpowiedzUsuń<>
Tak, tak z wydawnictwa Muza. Ostatnia ze sklepu.
Mam nadzieję, że nie straci weny do recenzowania. Bo ja jest w połowie z każdej z książek które wypożyczyłam i nie wiem którą skończyć, a chęci do pisania spadają i wzrastają, muszę trafić na doby dzień. Gratuluję cierpliwości ;)
Witaj
OdpowiedzUsuń"Wiem, że masz nowy adres, bo już wczoraj skomentowałem :)"
A ja już dałam odpowiedź ;)
Za chwilkę zerknę i odpiszę :)
OdpowiedzUsuńAkceptuję historię, ale tylko w tle, nie w przypadku, gdy na przykład cała książka jest poświęcona wojnie (wolę te wątki społeczne jak np. w ,,Lalce")
O wojnie też może być, tylko żeby było ciekawie.
OdpowiedzUsuńOtóż to, aby było ciekawie :)
OdpowiedzUsuń,,Potop" był super, a Trylogię mam nadzieję, że całą przeczytam jeszcze :)
Proponuje "Pana Wołodyjowskiego" - moja ulubiona część. Na półce w domu leży niedokończone "Ogniem i mieczem" tylko tutaj trochę gorzej z czytaniem. Z wojennych lektur to przyjemnością w chłonęłam "Rozmowy z katem" Moczarski i "Zdążyć przed Panem Bogiem" Krall. Drugą pewnie bęziesz musiał przeczytać, a pierwszą gorąco polecam ;-)
OdpowiedzUsuńJak mówiłem: po całą Trylogię sięgnę :) Krall, no będę musiał i to nawet już po wakacjach, ale wiem, że ta autorka wydała ostatnio nowość i podobno jej ostatnią książką to ma być, a nawet doszukano się w niej wątków autobiograficznych. Czy słyszałaś o tym?
OdpowiedzUsuńJa właśnie od ,,Ogniem i mieczem" chcę zacząć, znając już wcześniej ,,Potop". Jednak jak dotąd nic nie pobije ,,Zbrodnię i karę" i ,,Lalkę" (przynajmniej jeśli mówi się o pozytywizmie, bo normalnie to siedzę w średniowieczu i romantyzmie ;) xD).
Pozdrawiam serdecznie i dzięki za komentarz :)
dp
Naprawdę!? Pierwsze słyszę. Jaki tytuł tej nowości?
OdpowiedzUsuń"przynajmniej jeśli mówi się o pozytywizmie, bo normalnie to siedzę w średniowieczu i romantyzmie ;) xD)." tzn.?
Fajne, że się cieszysz, tylko że refleksjami odbiegam od głównego tematu, więc wracam do pierwszego wątku. Udało mi się obejrzeć wszystkie dwie adaptacje na ekranie. Trochę odbiegają od pierwowzoru. I każda jest inaczej skonstruowana.
Mówiłem o książce ,,Biała Maria", ale nowością to ona była około kwietnia, ale tak mi się przypomniały wczoraj te informacje (a ile w nich prawdy, to nie wiem - media czasem przesadzają z tą ostatnią książką itp.). Jednak musiałem tytuł sprawdzić, bo książkę kojarzyłem, ale tytuł już mniej :)
OdpowiedzUsuńTen autobiograficzny fragment mojego wpisu mówił mniej więcej o tym, że lubię grzebać, wczytywać się we wszystko, co średniowieczne, a w drugiej kolejności - romantyczne. Po prostu dwie ulubione epoki. Nie przepadam za to zbyt za kolejnymi epokami (jeszcze pozytywizm z niektórymi pozycjami ujdzie, no i kilka współczesnych utworów i kilku pisarzy).
No ja nie oglądałem tych ekranizacji ,,Pana...", ale ja generalnie wolę sobie poczytać, niż oglądać. Nie ma być może wtedy porównania, ale film narzuca konkretne rzeczy, a książka pozwala na swoją wizję. Oglądałem pierwszy film z cyklu narnijskiego przed przeczytaniem książki i żałuję tego (choć gdyby nie film, to nie wiedział bym o istnieniu cyklu Lewisa). Nie mam już takich wrażeń, jak w przypadku innych części (z ,,Władcą Pierścieni" było podobnie - niestety, ale w filmach gubiłem się i to książki mi rozjaśniły całość).
Ja bardzo odbiegam czasem od tematu. Już tak niestety mam i moje odpowiedzi zazwyczaj już takie są, ale nad wszystkim można pracować :)
"No ja nie oglądałem tych ekranizacji ,,Pana...", ale ja generalnie wolę sobie poczytać, niż oglądać. Nie ma być może wtedy porównania, ale film narzuca konkretne rzeczy, a książka pozwala na swoją wizję."
OdpowiedzUsuńMówimy o ekranizacjach "Folwarku...", bo ja już nie wiem o czym my rozmawiamy xD
Koniec z off-topem
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle ,,Pana..." też były dwie wersje: serial i film :)
OdpowiedzUsuńJa ekranizacji ,,Folwarku..." nie oglądałem, ale ciekaw jestem jej wyglądu. Chyba będę musiał się zapoznać, bo wiem, że w bibliotece jest ta z kolekcji Gazety Wyborczej.
Teraz to już tylko będzie na temat :)
Druga ekranizacja była z narracją suczki Blueball (nowej postaci), a pierwsza przedstawiona jako opowieść animowana.
OdpowiedzUsuńPołączyć obie adaptacje plus książka, to by wyszła najlepsa historia o "Folwarku zwierzecym".
Polecam!
PS. Proszę o usunięcie mojego starego bloga z bocznej szpalty.
OdpowiedzUsuńTo widzę, że ciekawe te ekranizacje, a ta o której mówię, że w bibliotece, to pewnie ta narracyjna (Wyborcza nie dałaby do kolekcji animowanego filmu).
OdpowiedzUsuńUsunę za chwilkę ten stary adres :)
Ja właśnie animowany oglądałam w szkole...
OdpowiedzUsuńTo może to ten sam film, chodzi mi o tę kolekcję Wyborczej z ekranizacjami lektur i taką książeczką z omówieniem. Jakby jednak nie było, to i tak warto którąś z tych ekranizacji obejrzeć :) Pamiętam, że ,,Folwark..." czytałem na praktykach i to jeszcze w Starostwie, w międzyczasie odbierając telefony i stawiając pieczątki, a potem kończyłem w pociągu. I jeśli w takim tłoku i hałasie odebrałem to, co najistotniejsze w tej książeczce, to chyba coś w tym musi być :)
OdpowiedzUsuńPo film sięgnę, ale teraz mam od groma książek do recenzji od Wydawnictw (wczoraj doszły 3, które s umie mają około 1300 stron). Może wstawię zdjęcie stosika?
Dobry pomysł ;-)
OdpowiedzUsuńI czekam na recenzje całej trylogii xD
Edyta
Dziś wstawię stosiki, ale w poniedziałek muszę kolejną recenzję dla Wydawnictwa, więc to będzie stosik tylko jednodniowy :)
OdpowiedzUsuń