Gdzie kończy się granica zwyczajności i zaczyna się postawa świętości? Na temat takiego życia, aby pośmiertnie zostać ogłoszonym błogosławionym lub świętym (nawet w opinii zwyczajnych ludzi) napisano zapewne wiele książek, setki biografii i tysiące imion patronów osób przeróżnych: począwszy od chorych, a nie zakończywszy i na księżach. Kiedyś święty kojarzył się z hagiograficzną legendą, cudowną wonią unoszącą się nieopodal grobu i licznymi cudami. Dziś natomiast taki człowiek dla jednych to ideał niemożliwy do naśladowania, a dla kogoś innego po prostu ktoś ,,pozytywnie zakręcony" lub zwyczajny szaleniec. Jakiś czas temu pojawiła się cieniutka, bo trochę ponad setkę stron licząca, książeczka autorstwa Patrice Mathieu pt. ,,Kwiatki Proboszcza z Ars". Moje niezbyt rozwinięte obycie literackie w swojej karierze doczytało z podobnych jedynie średniowieczne ,,Kwiatki Świętego Franciszka z Asyżu" w przepięknym tłumaczeniu Leopolda Staffa. Głębia tej lektury wywołała we mnie wiele emocji. Pozycja ta nie pozwoliła mi pozostać obojętnym, a pamięć o tym utworze być może zwróciła moją uwagę na właśnie tę książkę o życiu Proboszcza z Ars, podczas gdy każdego dnia wydaje się mnóstwo przeróżnych pozycji i wiele ciekawych utworów ginie w tym natłoku.
Książka ta jest dosyć ciekawie skonstruowana. Zawiera 10 rozdziałów poświęconych danemu zjawisku wziętemu z życia Jana Marii Vianney'a, ale tymi ,,kwiatkami" są relacje, historie i wspomnienia przeróżnych osób. Jest słowo od siostry, czasem brat się wypowie, a nie brak także świadectw nawróconych lub osób widujących swego proboszcza. Wszystko to pokazuje niezwykłą postawę, pobożność i pracę Świętego. Nieraz wspomniany Proboszcz przypomina Świętego Biedaczynę z Asyżu, a to za sprawą traktowania samego siebie i chęci umartwiania się.
Książka ta sięga do dzieciństwa Jana Marii, idzie przez młodzieńcze lata, drogę do kapłaństwa, a potem do probostwa i ciężkiej pracy na parafii. Nie są to jednak zbyt długie opisy, a przynajmniej te ,,początki". Pierwsze strony szybko tu przelatują, aby zwolnić bieg w samym centrum, czyli na pracy proboszcza. Tu dzieje się wiele: wspomniane umartwianie, cuda, dzień powszedni, ale i modlitwy. Proboszcz z Ars jest przykładem człowieka, który przezwyciężył własne słabości. Mało kto byłby gotowy o 1:00 w nocy pójść do kościoła na modlitwę, prawie cały dzień spowiadać, spać tylko 3 godziny i ten sen traktować jako coś niewłaściwego i nienależnego (i ja raczej nie zachęcam do podobnych praktyk, gdyż organizm może nie wytrzymać). Samemu Janowi Marii Vianney'owi nie przepowiadano w ogóle zostania księdzem, ponieważ nie potrafił opanować łaciny i nie chwalono go bynajmniej za zdolność wygłaszania dobrych kazań i przemów (a jednak stał się cud i Bóg pozwolił swemu słudze zajść tak daleko i przy okazji zdziałać tyle dobra). Całą tę drogę życia Jana Marii pozwala prześledzić załączona na końcu biografia uporządkowana według dat z życia Świętego i jednoczesnego tła historii światowej.
Książeczka ta to zbiór opowieści, a może lepiej, gdy napiszę: wspomnień i historii o życiu Świętego. Wyłania się tu człowiek, który już za życia miał w sobie tę błogosławioną radość serca i duszy oraz miłość do Stwórcy. Warto zatrzymać się i zaczytać, szczególnie gdy zabiegany świat nie pozwala czasem na refleksję. Można wtedy przeczytać jeden kwiatek, potem drugi, kilka następnych, uśmiechnąć się do Nieba i podziękować za takiego Kaznodzieję, bez wątpienia pisanego przez duże ,,k".
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Pani Annie Wawrzyniak
--------------
Okładka pochodzi z:
1) http://www.esprit.com.pl/175/Kwiatki-proboszcza-z-Ars.html
Logo pochodzi ze strony Wydawcy (link powyżej)
Książka po Twoich recenzji jest ciekawa, czytałam inną i nie miała tak dobrego wydźwięku ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
OdpowiedzUsuńMel :-)
Zależy czego ktoś oczekuje od książki :) Nie jest to powieść, a ,,kwiatki", takie jak Franciszka i wiadomo, że nagłych zwrotów akcji tu nie będzie :) Jako zbiorek kwiatków bardzo dobrze się sprawdza :) Warto jednak zapoznać się samemu i wyrobić zdanie, to tylko ponad 100 stron :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że recenzja zachęca :)
Pozdrawiam Cię, Mel i pamiętam o szablonie, ale dziś czytam całe ,,Przedwiośnie" na jutro :) Za nieuwagę się słono płaci :D
dp
Mam nadzieję że nie było to godziny mordengi xD
OdpowiedzUsuńNo ,,Przedwiośnie" moim zdaniem troszkę słabsze od ,,Ludzi bezdomnych", ale generalnie nie jest źle :) Może recenzję wyskrobię jakąś? gdzieś ze 30 stgron mi zostało jeszcze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
dp
Ja się nie zgadzam i czekam na recenzje, by o tym porozmawiać ;-)
OdpowiedzUsuńMel
Dziś Staffa zrecenzuję, ale i Żeromski będzie :)
OdpowiedzUsuńJak pisałem: książka zła nie jest, ale wydaje mi się, że tkwi trochę w romantyzmie postawa głównego bohatera (ale o tym w recenzji będzie). Nie lubię czytać książek, gdy wisi nade mną termin (niestety w jeden dzień musiałem większość przejść). Pomyślę nad całą wymową utworu i może Cezary zyska w mych oczach? :D
Pozdrawiam i dzięki za komentarz,
dp
Znowu zmiany
OdpowiedzUsuńhttp://blog-nietypowej-melancholiczki.blogspot.com/
Już odwiedziłem :)
OdpowiedzUsuńMasz nawet piosenkę, którą niedawno odkryłem i polubiłem :) Ten walc z ,,Nocy i dni" rządzi! (ze słowami oczywiście).
Tą i piosenkę z Love Story teraz ciągle słucham i piszę ;-)
OdpowiedzUsuńWięc trzeba zmienić tytuł w bocznej kolumnie na Melancholia recenzuję zamiast Z książką...
prościej: Melancholia
OdpowiedzUsuńZmienione :)
OdpowiedzUsuń