Będzie kolejna opinia, ale tym razem nie chodzi o książkę, a o Muzę Teatru, Poezji, Muzyki i tego wszystkiego, co może znaleźć się w musicalu. Mam zaszczyt jeszcze na świeżo opisać moje wrażenia po wczorajszym pobycie w Tatrze Muzycznym Buffo w Warszawie na wciąż nieśmiertelnym... ,,Metrze" (a jakże :) ).
Może coś na początek o samej sztuce. No cóż, wystarczy, że powiem tyle: zaczynała tu Edyta Górniak, śpiewał Janowski, a obecnie można zobaczyć na scenie między innymi Artura Chamskiego. Co jeszcze? Sam musical skończył właśnie 20 lat, a na deskach wystawiono go już chyba z 10 tysięcy razy (jak nie więcej). Przez ten długi okres przewinęło się wielu piosenkarzy, aktorów, tancerzy, ale i technika poszła znacznie do przodu. Widać to od razu. Gra świateł, laserów, projekcja logo musicalu w 3D. No po prostu coś niezwykłego. Dziś obejrzałem kilka fragmentów w sieci z musicalu z 1992 roku i co mogę powiedzieć? Fajne jest to, że technika poszła do przodu, a najważniejsza warstwa spektaklu, jaką jest gra i muzyka z głębokimi tekstami, nie uległa zmianie. Miałem czasem wrażenie, że ten musical już wykroczył poza ramy polskich standardów i stał się zarazem zjawiskiem kultowym. Miałem przyjemność bycia w innym teatrze: w ROMIE na ,,Upiorze w operze", i sztuka piękna, mocne to, dające mega wrażenia, ale jednak wszystko na zagranicznej licencji. Oglądałem ,,Koty", ale za mały byłem, aby cokolwiek z tego wynieść. Tu jednak mogę powiedzieć, że efekt końcowy jest na wysokim poziomie. Zresztą, gdyby to nie była prawda, to ,,Metro" nie ostałoby się tyle lat w niewielkim warszawskim teatrze muzycznym, jakim jest Buffo.
Fabuła spektaklu nie jest jakoś zbyt skomplikowana, pełna napięć i nagłych zwrotów akcji. Mamy po prostu producenta teatralnego, dla którego liczy się komercja, biznes, zysk i droga po trupach do celu. Mamy też młodego, utalentowanego chłopaka, który swoje miejsce na ziemi odnalazł w tunelu metra i tam śpiewa, występuje przed publiką przechodniów i po prostu spełnia się jako artysta bez całej tej otoczki sławy. Co dzieli obu mężczyzn? No przede wszystkim pogląd na sztukę i bariera finansowa. Co zatem łączy? Są... braćmi. No i wreszcie mamy tu cała gamę różnych, utalentowanych (bądź mniej uzdolnionych) ludzi, którym marzy się kariera, sława, tworzenie muzyki i dobra zabawa. W tunelu metra tworzą show po tym, jak komercyjny dyrektor ich odrzucił. Osiągają sukces, przenoszą się z metra do teatru, a młody i utalentowany chłopak, który pragnął wolności, tragicznie kończy. Jest to musical o wolności, chęci sławy, samoakceptacji, sztuce i o tolerancji. Z pozoru całkiem różni ludzie: ekolog, uczestnik kościelnego chóru, dziewczyna, która lubi flirtować, niezależny od nikogo śpiewak tunelowy i dziewczyna, która uciekła z domu. Oni wszyscy łączą się, wręcz dopełniają, w muzyce.
Bardzo mocna w przekazie piosenka,
jedna z moich ulubionych z musicalu
Mam wrażenie, że zbyt dużo o fabule powiedziałem, ale nie to się liczy na scenie. Chodzi tu o muzykę, która pomaga przeżyć antyczne katharsis. Uczucie to nie polega jednak na oczyszczeniu poprzez żal i trwogę, ale przez głębię melodii, słów i treści. Doznania te są niezwykle głębokie i poruszające wnętrze człowieka. Z gimnazjum pamiętam następujące słowa: ,,jedziemy do teatru odchamić się". Zgadza się, pomaga w tym bez wątpienia ,,Metro", choć mocne słowa też zdarzy się, że padną z ust aktorów :).
Całość wypełnia taniec, różne choreografie, mocna muzyka i głębokie przesłanie tekstów. Nawet akustyka profesjonalna. Pierwsza część była wręcz wyśmienita, można ją było pochłonąć za jednym kęsem. Druga część spektaklu odrobinę mnie jednak zawiodła. Diametralnie postawiono na coś innego, muzyka już nie była tak kameralna, a wręcz ostra (choć zdarzało się coś spokojniejszego). Rozumiem ten zabieg, gdyż taki był akurat wymóg fabuły. Być może fakt, że nie wyszedłem na przerwę, tylko zostałem na swoim siedzeniu sprawił, że tak odebrałem drugą część, która wydała mi się słabsza, ale i zleciała zarazem jakoś tak szybciej. Generalnie polecam wybranie się na ,,Metro". Nie ma tu całego tego przepychu, jak np. w ,,Upiorze w operze", ale jest kawał dobrej muzyki, życiowa fabuła (jak ja mam dosyć oglądania ciągle wyidealizowanego świata, aktorów w takim przepychu, że mało co ten dostatek im do głów nie uderzy). Lubię właśnie takie proste fabuły i na dodatek życiowe. Sam pomysł wydaje mi się trafiony, choć pokazanie dwóch braci, z których każdy reprezentuje inny świat, akurat jest utarte i oblatane.
Nie byłeś? Odwiedź (albo chociaż kup płytę) :) Polecam!
Subtelne, a zarazem mocne brzmienie.
Utwór pierwotnie wykonywany przez Edytę Górniak
-------------
Zdjęcie okładki z:
http://studiobuffo.com.pl/?p=1044
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz