------------
O
zbiorze
esejów
J.R.R.
Tolkiena,
czyli
recenzja
Potworów
i
krytyków
Potwory
i
krytycy
–
sam
tytuł
gdzieś
kiedyś
słyszałem,
a
właściwie
wyczytałem
w
sieci,
ale
o
czym
opowiadała
książka,
tego
raczej
nie
wiedziałem.
Postanowiłem
zakupić,
dowiedziawszy
się,
że
pozycja
to
zbiór
kilku
najważniejszych
esejów
Tolkiena,
a
i
okazja
się
nadarzyła,
ponieważ
książka
była
akurat
wznowiona
i
to
w
nowym
tłumaczeniu
– Roberta
Stillera
(właściwie
to
ten
drugi
fakt
zwrócił
moją
uwagę
na
tę
niegrubą
książkę,
a
ten
pierwszy
tylko
tym
bardziej
zachęcił).
No
i
co
tam
ciekawego
wyczytałem?
O
tym
można
opowiadać
godzinami!
Najnowsze
wydanie
zawiera
5
spośród
7
esejów
obejmujących
książkę,
tłumacz
wyjaśnia
dlaczego
odrzucono
2
z
nich
(uczyniono
to
z
przyczyn
technicznych
oraz
dlatego,
że
odbiegają
tematycznie
od
poprzednich,
a
książka
ma
dopełniać
niedawno
wydany
nowy
przekład
Beowulf
,
oczywiście
też
tego
wydawnictwa,
czyżby
taki
chwyt
marketingowy?
chyba
raczej
nie).
Książkę
rozpoczyna wstęp od tłumacza, który towarzyszy nam przez całą
pracę, w dolnych przypisach, a nawet w uwagach Tolkiena,
umieszczonych na końcu każdego eseju.
Pierwszy
z
esejów
to
Beowulf:
potwory
i
krytycy,
od
którego
pochodzi
też
i
tytuł
książki.
Autor
oprowadza
nas
po
tematyce
tego
poematu,
dzieląc
się
dosyć
obszernie
swymi
przemyśleniami,
refleksjami
oraz
wyjaśniając
wiele
nieznanych
szczegółów.
Tolkien
mówi
nam,
że
Beowulf
to
w
rzeczywistości
utwór,
który
nie
był
doceniany,
choć
stanowi
coś
wyjątkowego
i
niepowtarzalnego.
Świadczy
o
tym
chociażby
podniosły
styl
poematu
oraz
tematyka,
która
tylko
z
pozoru
wydaje
się
prosta
i
nieskomplikowana,
a
w
rzeczywistości
jest
niezwykle
złożona.
Faktem
potwierdzającym
to
jest
fakt,
iż
akcja
poematu
toczy
się
w
naszym
świecie.
Tolkien
wyjaśnia
nam
także
drogę,
jaką
przebył
Beowulf,
czego
się
w
nim
doszukiwano
na
przestrzeni
wieków
(a
odczytywano
go
naprawdę
różnie)
oraz
przez
jaki
pryzmat
patrzono
na
przygody
tytułowego
wojownika.
Autor
na
naszych
oczach
prowadzi
niezwykle
obszerną
polemikę
z
wieloma
naukowcami
i
krytykami,
często
zaprzeczając
ich
twierdzeniom
i
przedstawiając
tym
samym
swoje
stanowisko.
Wszystko
tłumaczy
stopniowo
i
przejrzyście,
a
czytelnik
odnosi
wrażenie,
że
to,
co
mów
Profesor,
to
nie
puste
słowa
a
nabywana
przez
długi
czas
i
bardzo
logicznie
uporządkowana
wiedza.
Tolkien
w
swych
wywodach
jest
obiektywny
i
nie
szczędzi
także
krytyki
samemu
poematowi,
wskazując
jego
słabe
strony
i
po
części
też
go
krytykując.
Wskazuje
także
na
odniesienia
do
chrześcijaństwa,
zaś
dodatkowo
wymienia
dużo
staroangielskich
słów
i
zwrotów
oraz
ich
wpływ
na
poemat
i
współczesny
język
angielski.
O
tych
słowach
i
mowie
staroangielskiej
mówi
drugi
esej:
O
tłumaczeniu
Beowulfa.
Składa
się
z
kilku
części,
pierwszą
z
nich
jest
O
przekładzie
i
słowach.
Profesor
stwierdza
w
niej,
że
wiele
osób
ocenia
ten
poemat,
znając
go
tylko
z
opracowań
naukowych
oraz
wersji
prozatorskiej.
Tacy
ludzie
nie
sięgają
po
oryginał.
Tolkien
zachęca
do
nauki
staroangielskiego,
uważając
go
za
łatwy.
Treść
tej
części
stanowią
też
słowa
staroangielskie,
które
Autor
wyjaśnia,
opisuje
ich
wpływ
na
inne
języki
oraz
na
cały
poemat. Druga
część,
O
metryce,
prezentuje
nam
układ
sylab
w
wersach
oraz
o
ich
odmianach.
Autor
pokrótce
opowiada
o
aliteracji,
o
tych
układach
oraz
funkcjach
sylab
i
wersów
w
poemacie.
Dużą
zaletą
tego
eseju
od
strony
technicznej
jest
pomoc
naszego
tłumacza,
który
podobnie
jak
Tolkien
zna
język
staroangielski
i
wiedział,
co
Profesor
miał
na
myśli,
pisząc
konkretny
zwrot,
zdanie
lub
dając
przykład
jakiegoś
zjawiska
występującego
w
Beowulfie.
Z
drugiej
strony
Stiller
zachęca
do
sięgnięcia
po
jego
tłumaczenie
poematu,
opowiadając
nam
o
jego
jakości,
przejrzystości
itp.
Dla
niektórych
może
to
stanowić
reklamę,
ale
tym
sposobem
odsyła
nas
do
swej
pracy,
swych
poglądów
i
chce
pokazać
nam
konkretne
przykłady
w
tłumaczeniu
Beowulfa
(które
– czy
chcemy,
czy
nie
-
jest
jedynym
na
razie
wydanym
w
Polsce
przekładem
ze
staroangielskiego
i
w
pełnej
wersji,
ale
nie
o
tym
chcę
pisać).
Trzecim
esejem
jest
Pan
Gawen
i
Zielony
Rycerz.
Mogę
powiedzieć,
że
czytało
mi
się
bardzo
dobrze
ten
rozdział
książki,
a
sam
esej
uważam
za
jeden
z
lepszych
(oczywiście
zaraz
po
O
baśniach,
ale
o
tym
później).
Tolkien
opowiada
tu
bardzo
dokładnie
o
niedostępnym
już
niestety
w
Polsce
poemacie
o
tym
samym
tytule,
co
nazwa
eseju.
Przedstawia
nam
przebieg
wydarzeń
(dodatkowy
atut,
jeśli
nie
ma
się
w
domu
swojego
egzemplarza
poematu,
ani
nie
widziało
się
go
nawet
na
oczy)
oraz
sposób
ich
ukazania.
Profesor
skupia
się
na
problemach
zawartych
w utworze oraz poglądach autora poematu (który prawdopodobnie napisał także Beowulfa), który przemycił je do opowieści o Gawenie. Tolkien wyjaśnia nam zawartą tam symbolikę oraz elementy przewodnie. Całość czyta się naprawdę bardzo płynnie, przyjemnie i z ciekawością.
w utworze oraz poglądach autora poematu (który prawdopodobnie napisał także Beowulfa), który przemycił je do opowieści o Gawenie. Tolkien wyjaśnia nam zawartą tam symbolikę oraz elementy przewodnie. Całość czyta się naprawdę bardzo płynnie, przyjemnie i z ciekawością.
Wspomniany
już
wcześniej
przeze
mnie
O
baśniach
albo
Drzewo
i
liść
(tłumacz
postanowił
użyć
tu
obu
tytułów)
jest
czwartym
z
esejów
zawartych
w
książce.
Tolkien
opowiada
nam
o
korzeniach
baśni,
ich
historii
oraz
występowaniu.
Tłumaczy
nam
co
zasługuje
na
miano
tego
gatunku,
a
co
powinno
się
odrzucić
(ciekawostką
jest
to,
że
Alicja
w
Krainie
Czarów
to
nie
baśń,
ponieważ
stanowi
wizję
senną,
która
pojawia
się
także
i
w
świecie
rzeczywistym).
Wspomina
nam
o
mitologii,
kreowaniu
nowego
świata
przez
autorów
oraz
wszystkim,
co
z
nim
związane.
Wyjaśnia
czytelnikowi,
że
historie
o
gadających
zwierzętach
to
bajki
zwierzęce,
nie
będące
w rzeczywistości baśniami. Z wywodów Tolkiena można także wywnioskować, że jest on przeciwnikiem ,,cenzurowania”, czyli omijania przez rodziców elementów strasznych i uważanych za ,,niewłaściwe” dla dzieci (baśnie z tymi elementami to oczywiście te spisane przez braci Grimm, a w polskich przekładach przeformułowane i złagodzone tak, że nie oddają swego klimatu i uroku obecnego w oryginale niemieckim). Profesor wspomina także o tym, że baśnie nie są skierowane wyłącznie do dzieci, ale głównie dla dorosłych.
w rzeczywistości baśniami. Z wywodów Tolkiena można także wywnioskować, że jest on przeciwnikiem ,,cenzurowania”, czyli omijania przez rodziców elementów strasznych i uważanych za ,,niewłaściwe” dla dzieci (baśnie z tymi elementami to oczywiście te spisane przez braci Grimm, a w polskich przekładach przeformułowane i złagodzone tak, że nie oddają swego klimatu i uroku obecnego w oryginale niemieckim). Profesor wspomina także o tym, że baśnie nie są skierowane wyłącznie do dzieci, ale głównie dla dorosłych.
Ostatni
esej
pt.
Po
angielsku
i
po
walijsku
to
opowieść
Profesora
o
historii
obu
języków
wymienionych
w
tytule,
ich
drodze
oraz
walorach.
Wspomina
o
etymologii
słów
angielskich,
pochodzeniu
nazwisk
i
nazw
miejscowości.
Tłumacz
korzystając
z
okazji
wspomina,
że
nazwisko
Tolkiena
nie
pochodzi
z
języka
niemieckiego,
a
od
polskiej
wsi.
Autor
także
opowiada
także
ogólnie
o
języku
oraz
zapożyczaniu
imion.
Także
i
tu
wymienia
kilka
słów
z
różnych
języków,
dopasowując
je
akurat
do
pasujących
wywodów.
Wspomina
także
o
wpływie
języków,
które
mają
swój
ślad
w
imionach
i
nazwach
miejsc
w
jego
największym
dziele
-
Władcy
Pierścieni.
Cała
książka
to
ciekawa
pozycja
dla
wszystkich
fanów
Tolkiena,
ale
także
dla
osób
badających
dawną
literaturę,
etymologię
słów
angielskich,
historię
baśni
i
różnych
opowieści
.
Eseje
są
bardzo
zróżnicowane
i
każdy
znajdzie
dla
siebie
ten
najbardziej
interesujący.
Pomimo
tego,
że
nie
umieszczono
pozostałych
dwóch
prac
Profesora,
mamy
tu
sporo
materiału
spisanego
przez
naszego
ukochanego
Autora.
Ciekawym
zajęciem
jest
zagłębianie
się
w
myśl
Profesora
i
zapoznanie
się
z
jego
opinią
na
wiele
tematów.
Przez
eseje
przemawia
z
wrodzoną
mądrością,
talentem
gawędziarza
oraz
umiejętnościami
podtrzymywania
uwagi
czytelnika.
Mówi
niezwykle
przejrzyście,
używając
wielu
barwnych
przykładów.
Jego
styl
wypowiedzi
przypomina
wywody
drugiego
ważnego
Inklinga
– C.S.
Lewisa
(bliskiego
przyjaciela
Tolkiena).
Mądrość
płynąca
z
książki
zadziwia,
a
eseje
są
dla
nas
formą
rozrywki
i
wiedzy.
To
właśnie
ich
różnorodność
wpływa
na
jakość
książki,
poznajemy
zdanie
J.R.R.
Tolkiena
na
różne
tematy.
Gorąco
polecam
zapoznanie
się
z
tą
książką
tym,
którzy
rozpoczynają
swą
przygodę
z twórczością Tolkiena, a tym, którzy już znają tę pozycję, myślę, że odświeżyłem trochę pamięć i zabrałem w podróż do dawnych wrażeń, jakich dostarczyła pierwsza lektura Potworów i krytyków. Wykonano kawał dobrej roboty wznawiając tę książkę, a ja mam nadzieję, że nie odebrałem jej tych cennych walorów, pisząc swą recenzję.
z twórczością Tolkiena, a tym, którzy już znają tę pozycję, myślę, że odświeżyłem trochę pamięć i zabrałem w podróż do dawnych wrażeń, jakich dostarczyła pierwsza lektura Potworów i krytyków. Wykonano kawał dobrej roboty wznawiając tę książkę, a ja mam nadzieję, że nie odebrałem jej tych cennych walorów, pisząc swą recenzję.
-------------------------
Okładka z:
http://ksiazki.wp.pl/bid,16918,tytul,Potwory-i-krytycy,ksiazka.html
Bardzo spodobał mi się tytuł tej książki, dlatego myślę, że pierwszy esej jest jak najbardziej dla mnie :) Generalnie całość stanowi z pewnością perełkę dla wszystkich fanów Tolkiena. Mam nadzieję, że kiedyś dotrę do tej książki, ale chciałabym najpierw dokończyć Władcę Pierścieni (wstyd przyznać, że za mną dopiero pierwsza część) i kilka innych tytułów (na półce z przeczytanymi mam tylko Hobbita), a także książkę o przyjaźni Tolkiena i Lewisa (...o której usłyszałam u ciebie ;)).
OdpowiedzUsuńKsiążka jest nie tylko dla fanów, ale i dla wszystkich, którzy badają dzieje literatury, albo funkcje języka. Nie ukrywam, że porusza tematykę "poważniejszą" i normalnie pewnie nie sięgnąłbym po tę książkę (przynajmniej nie w tym okresie, gdy czytałem), gdyby nie był to Tolkien (nie chodzi tu wcale o nazwisko, które przyciąga, ale o zwykłą ciekawość). Dwa eseje mi się bardzo podobały: "O baśniach", który właściwie czytałem drugi raz (jest także obecny w "Opowieściach z Niebezpiecznego Królestwa" i uzupełnia baśnie Tolkiena tam zamieszczone), a także "Pana Gawena...", bo można przeczytać streszczenie i analizę utworu, który Tolkien przetłumaczył ze staroangielskiego, który był w Polsce wydany, a który obecnie na Allegro za czasem kosmiczne ceny chodzi. Ta wersja, którą recenzowałem, jest okrojona, bo tłumacz usunął z niej bodajże 2 eseje. Jeśli chciałabyś sięgnąć po ,,Potworów..." to zachęcam do lektury starszej wersji, która kilka lat temu była wydana w Polsce. Może być w bibliotece, można tanio upolować na aukcjach, może ktoś zaniósł do antykwariatu. Pan Stiller (tłumacz tego wydania, które w recenzji) działał mi bardzo silnie na nerwy, a to za sprawą swej postawy posiadania jedynego monopolu na prawdę (co udowodnił w tłumaczeniu ze staroangielskiego "Beowulfa", gdzie wykonał robotę taką, jakbym sobie ten tekst wkleił do translatora i nawet "Iliada", starsza od tego średniowiecznego eposu, jest bardziej zrozumiała; ponadto jako "dodatek" Stiller dodał ponad 100 stron różnych swoich dziwnych poglądów, gdzie miesza z błotem profesorów i nie szczędzi sobie podawania ich nazwisk, poza tym stara się udowodnić, że jest bardzo dobrym tłumaczem, najlepszym na rynku, podaje swoją stawkę za tłumaczenie strony maszynopisu, poucza czasem Tolkiena, o ile się nie mylę i w ogóle pisze różne dziwne rzeczy, które czasem mają się nijak do "Beowulfa" :D). Mogłem nie pisać o tym w recenzji, bo pochodzi ona z 2010 roku, a od tamtej pory trochę moje widzenie świata się wyostrzyło :) Stillera kategorycznie odradzam (choć wiedzę to on ma) i to ze wszystkimi jego pismami, ale jeśli nie trafisz na to starsze wydanie, to i to może być. W sumie jest to tylko tłumaczenie Tolkiena (a nie jak przy "Beowulfie" wariacja na temat eposu, a nie jego wierne tłumaczenie). Wersja okrojona, ale np. ja tylko dzięki temu wydaniu mogłem poznać nieznane eseje Mistrza :) Jeśli pominąć przypiski tłumacza zachęcające do zakupu jego tłumaczenia eposu, to nawet dobrze się czyta (co tylko udowadnia, że Tolkienowi nie można po prostu zaszkodzić złym tłumaczeniem).
UsuńCo do "Władcy" to powiem Ci szczerze, że pierwszy tom czytałem pół roku, bo ciągle odkładałem, ale gdy skończyłem, to szybko przebrnąłem przez pozostałe dwa, a w następnej kolejność była cała masa książek Tolkiena :) A książka o przyjaźni bardzo dobra, bo Duriez jest wybitnym znawcą tematu Inklingów :) Dobry wybór i cieszę się, że Cię zachęciłem do lektury :)
Pozdrawiam i dzięki za komentarz :)
dp
Tolkien .. nic więcej mi nie trzeba, żeby przeczytać książkę :D
OdpowiedzUsuńAle dziękuję, że mi ją pokazałaś, bo nawet nie wiedziałam o jej istnieniu :O
Pozdrawiam